czwartek, 28 lutego 2013

Przepis na chleb orkiszowo-żytni

Witajcie!

Niedawno eksperymentowałem z produkcją bułek żytnich. Po niekwestionowanym sukcesie przyszedł czas na coś ambitniejszego, czyli chleb. Jednak, nie rzuciłem się od razu na głęboką wodę, o nie. Mocząc tylko kolana na płyciźnie skorzystałem z gotowych drożdży. Na prawdziwy piekarniczy profesjonalizm przyjdzie jeszcze czas. Wtedy przedstawię sprawdzony przepis na zakwas i chleb przygotowany z jego użyciem. No i warto byłoby też poeksperymentować z dodatkami...


Potrzebne produkty:
- 34 g drożdży
- łyżka cukru
- łyżka soli
- 1,05 l wody
- 1 kg orkiszowej mąki pełnoziarnistej
- 150 g żytniej mąki pełnoziarnistej
- mąka pszenna do podsypywania
- masło
- płatki owsiane lub bułka tarta

Podgrzewamy około 300 ml wody tak, żeby była tylko letnia i wrzucamy do niej drożdże oraz cukier. Mieszamy do czasu aż wszystko się rozpuści i odstawiamy na 10-20 min.

Do dużej miski wsypujemy odpowiednią ilość mąki orkiszowej oraz żytniej, dodajemy soli i wlewamy nasze roztopione drożdże. Teraz czas na prace ręczne. Trzeba zakasać rękawy i mieszać, ugniatać oraz miażdżyć, aż do momentu, gdy ciasto będzie się w miarę łatwo odklejać od rąk. Ja pod koniec wykorzystałem stolnicę obsypaną mąką pszenną.


Zostawiamy ciasto do wyrośnięcia i zajmujemy się przygotowaniem form. Do wypieku można wykorzystać na przykład puszki służące jako opakowanie koszulek ze sklepu DOBRYCH PROJEKTÓW:) Tak zrobiłem tym razem i sami możecie ocenić efekt, ale do rzeczy... Bierzemy formę, jaka by ona nie była i smarujemy ją masłem. Potem, możemy ją oprószyć np. płatkami owsianymi lub bułką tartą.


Następnie wrzucamy do formy nasze wyrobione ciasto i odstawiamy przykryte ściereczką na godzinę lub dwie, aż podwoi swoją objętość:) Mojemu tak dobrze się rosło, że zapragnęło opuścić puszki...


Odpalamy piekarnik, ustawiamy 200 st C, włączamy grzałkę górną i dolną. Ciasto wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy od 45 do 55 min.


Po wystudzeniu możemy się cieszyć pysznym, zdrowym, orkiszowym pieczywem. Aha, z ciasta tego wychodzą wyśmienite bułki. Wtedy pieczemy tylko 20-25 min.


Smacznego!
 

poniedziałek, 25 lutego 2013

Kanelbullar po włosku

W sobotę czekało mnie nie lada wyzwanie. Zainspirowany internetem postanowiłem połączyć dwie kuchnie - szwedzką i włoską. Do tego, powstałą potrawę chcieliśmy zabrać na pewną tajną imprezę, o której od dwóch tygodni huczał cały internet. Nie było miejsca na porażkę. Efekty moich zmagań możecie zobaczyć niżej.


Potrzebne produkty:
Do pesto
- świeża bazylia dużo
- orzeszki pinii 50 g
- parmezan 30 g
- czosnek 3 ząbki
- oliwa z oliwek
- sól
- lód
Do ciasta
- 50 g drożdży
- 80 g masła
- 0,5 l mleka
- łyżeczka soli i cukru
- 0,9 kg mąki pszennej

Produkty zebrane. Czas ruszać do pracy!
Zaczynamy od ciasta. Do dużej miski wsypujemy mąkę i łyżkę soli. W garnku podgrzewamy mleko, roztapiamy w nim masło i drożdże - słodzimy, ale mało. Mleko musi być tylko lekko ciepłe. Powstałą mieszaninę wlewamy do mąki i wyrabiamy ciasto. Następnie przenosimy je na stolnicę, którą wcześniej obsypaliśmy mąką i wyrabiamy dalej. Potem należy ciasto odłożyć na godzinkę lub dwie żeby urosło.


W tym czasie możemy sprawdzić skrzynkę mailową lub zająć się przygotowaniem pesto. Są dwie szkoły jego robienia: a - konserwatywna, w której wykorzystujemy moździerz i b - new age;), gdzie do pracy zaprzęgamy blender. Ja wybrałem drugą metodę dlatego musiałem się posłużyć lodem. Jak się dowiedziałem, zapobiega on szarzeniu i gorzknieniu bazylii.


Orzeszki pinii podpiekamy na patelni, bazylię myjemy i suszymy, natomiast czosnek obieramy. Wszystko to razem łączymy w wysokim naczyniu, dodajemy jeszcze parmezan, dwie łyżki oliwy z oliwek, sól, lód i miksujemy... W tym momencie musi nastąpić przerwa, bo zauważyłem, że dwa krzaczki bazylii to mało. Na szczęście w Auchan były jeszcze dwa ostatnie. ...Miksujemy do uzyskania w miarę jednolitej masy. I gotowe:)


Ciasto pięknie wyrosło, więc należy je teraz rozwałkować na prostokąt ani gruby, ani cienki;) Smarujemy go naszym pysznym pesto. Nie wiem jak wy, ale ja musiałem się powstrzymywać, żeby go nie zjeść.

Jedną partię bułek zrobiłem z dodatkową porcją parmezanu.

Powstały placek kroimy na plastry i zwijamy - myślę, że technikę świetnie ilustrują zdjęcia, więc nie będę się rozpisywał.


Teraz pozostaje tylko rozgrzać piekarnik do 230 st. C i piec bułki około 10-15 min. Kanelbullar ładniej wyglądają, gdy przed włożeniem do pieca posmarujemy je jajkiem, ale to pewnie wszyscy wiedzą;)


Życzę smacznego!

czwartek, 21 lutego 2013

Mini hamburger wieprzowy

Hello, hello!

Dzisiaj przyrządzimy coś szybkiego, pysznego i podobno niezdrowego - taki fast food domowej roboty.


Potrzebne produkty:
- mięso mielone - ja miałem wieprzowe
- sól, pieprz
- ogórek świeży
- pomidor świeży
- cebula
- sałata
- musztarda i majonez
- bułki


Szybkie i proste jedzonko to moja specjalność. Do mielonego wrzucamy sól, pieprz oraz musztardę. Mieszamy to razem i formujemy okrągłe kotlety, mniej więcej takiej średnicy jak posiadane bułki. Lepiej zrobić trochę większe, bo nie wiem jak Wam, ale mi kotlety podczas smażenia się kurczą.
Rozgrzewamy patelnię, ale nie w rękach, i kładziemy na niej nasze hamburgery. W czasie smażenia wkładamy do piekarnika, na górną półkę, przekrojone na połowę bułki. Temperaturę ustawiamy na 150 st. C i załączamy górną grzałkę. Przewracamy kotlety i pamiętamy ciągle o bułkach.

Po usmażeniu mięsa i zarumienieniu się bułek czas na najlepsze, czyli dekorację:)
Dolną połowę bułki smarujemy majonezem, następnie kładziemy sałatę, potem kotlet, ogórek, pomidor i cebulę. Teraz, górną połowę bułki smarujemy musztardą i umieszczamy ją na szczycie naszej kulinarnej wieży. Danie gotowe. Można od razu przygotować takie dwie "kanapki" na głowę.

Życzę smacznego!

wtorek, 19 lutego 2013

Miło, smacznie i pracowicie

Witajcie!

Dzisiaj przepisu nie będzie, a to dlatego, że mieliśmy sesję fotograficzną w trattorii w Gdyni. Zdjęcia skończyły się wielką biesiadą w stylu włoskim. Każdy wie, że trudno gotować, gdy żołądek jest pełen. Zamieszczam zdjęcie prawdziwej, włoskiej pizzy przyrządzonej przez rodowitego Włocha.


poniedziałek, 18 lutego 2013

Kurczak w marchewce

Witajcie,

Dzisiaj bohaterem dnia będzie kurczak, a właściwie jego część.


Potrzebne produkty:
- piersi kurczaka
- marchewki
- pietruszka
- papryka
- czosnek
- bazylia (nie jest konieczna)
- sól i pieprz
- olej do smażenia

Na patelni rozgrzewamy olej. W tym czasie, kurze piersi kroimy na plastry, solimy i pieprzymy do smaku. Gdy olej jest gorący wrzucamy nasze mięso i smażymy. Dorzucamy jeszcze rozdrobniony (zmiażdżony) czosnek. Wszystko ładnie skwierczy na patelni. Jednak my nie rozkoszujemy się wspaniałym aromatem, tylko bierzemy się za mycie i krojenie warzyw.

Marchewkę i pietruszkę kroimy w krótkie, niegrube "kijki", a paprykę w kostkę. Następnie wrzucamy wszystko na patelnię i razem z mięsem smażymy. Można w tym momencie dorzucić bazylię. Po 5 min. przykrywamy patelnię przykrywką zmniejszając grzanie - czas, żeby potrawa "przegryzła" się.


No i danie gotowe! :)
Jako dodatek proponuję ziemniaki, ryż lub makaron.

Życzę smacznego!

sobota, 16 lutego 2013

Spaghetti al pomodoro

Benvenuto!

Mało czasu i duży głód to odpowiednia chwila na spaghetti. Bez namysłu wyciągamy duży garnek, nalewamy do niego wody, solimy i wstawiamy, żeby się zagotowała.


Potrzebne produkty:
- długi cienki makaron
- puszka pomidorów bez skórki
- bazylia (fajnie jak jest świeża)
- ser żółty
- czosnek
- sól, pieprz i cukier
- cytryna

Do mniejszego garnka wlewamy zawartość puszki z pomidorami i gotujemy. Wrzucamy bazylię, czosnek, sól i pieprz. Często dodaję trochę soku z cytryny i cukier.

Do gotującej się wody wkładamy nasze nitki makaronu i gotujemy, aż będą tak miękkie jak lubimy. Ja uwielbiam al dente.

Sos pomidorowy pora potraktować blenderem i pozostawić na małym grzaniu, żeby odparować trochę soku.


Teraz pora zetrzeć ser i schować go z powrotem do lodówki, bo zimny zachowuje mocniejszy smak.

Gotowy makaron wykładamy na talerz, polewamy go pysznym sosem pomidorowym, posypujemy tartym serem, kładziemy listek bazylii i finito!

Bon appetit!


czwartek, 14 lutego 2013

Przepis na domowe bułki pszenno-żytnie

Łyżka w dłoń!
Dzisiaj przedstawiam Wam bułki przenno-żytnie. Przepis nie wymaga zakwasu ani wielogodzinnego czekania, aż coś, gdzieś zacznie działać.


Potrzebne produkty:
- 0,51 kg mąki żytniej (typ 720)
- 0,7 kg mąki pszennej
- 45 g drożdży
- 45 g masła
- 1,5 łyżki stołowej soli
- łyżka cukru
- 0,9 l wody

Przyda nam się duża miska, w której zmieszczą się wszystkie produkty i bez problemu będziemy mogli je wymieszać. Wlewamy do niej letniej wody następnie dodajemy drożdże i cukier  - mieszamy. Odstawiamy wodę z drożdżami na pół godziny. Ja w tym czasie wyskoczyłem do sklepu, bo okazało się że nie ma soli...

Następnie odmierzamy potrzebną ilość mąki i razem z solą oraz roztopionym masłem dodajemy do miski z drożdżami. Przed nami najcięższa praca, czyli zmiksowanie składników. Na początku mieszałem łyżką, potem rękoma. Ostatecznie wyłożyłem ciasto z miski na stolnicę oprószoną mąką i ugniatałem dalej, podsypując małe ilości mąki. Chodzi oto, aby uzyskać masę, która się nie klei.

Gdy uzyskamy odpowiednią konsystencję ciasta, to przerabiamy je na bułki. To znaczy, jeszcze chwila - robimy z niego płaskie placki średnicy +/- docelowej bułki. A teraz jeszcze zostawiamy ciasto do wyrośnięcia na około 50-60 min.

Pieczenie
Bułki pieczemy, w zależności od ich wielkości, 15 do 20 min. w temperaturze 230 st.C.



Bułki wyszły przesmaczne i miałem obawy, czy coś zostanie na rano do zrobienia zdjęć. Nawet ich nie zdążyłem policzyć...

Do tego pieczywka, wszystko pasuje od dżemu po pastę rybną:)

Życzę smacznego!


środa, 13 lutego 2013

Bułki z mąki żytniej

Witajcie!
Dzisiaj mnie coś opętało i wieczorem połowicznie spełniłem swoje marzenie kulinarne, którym było upieczenie własnego chleba. Upiekłem bułki, a to już tylko mały krok do pięknego, własnego, pachnącego bochenka:)


Jutro wynik dzisiejszych wypieków i sprawdzony jak zwykle przepis.

Życzę wszystkim dobrej nocy!

Kanapkowe szaleństwo

Dzisiaj ciąg dalszy kanapkowego szaleństwa. Postanowiłem zrobić pastę ze szprotek w oleju. Lubicie? Ja bardzo.



Potrzebne produkty:
- puszka wędzonych szprotek w oleju
- kostka twarogu
- natka pietruszki
- łyżka jogurtu
- sól i pieprz

Do tej ilości produktów, jaką pokazałem na zdjęciu,  wystarczy nieduża miseczka. Pietruszkę drobno kroimy. Wszystko razem mieszamy, solimy i pieprzymy do smaku i pasta gotowa.

A teraz sedno tego przepisu czyli kanapka. Bułkę musimy przekroić na pół i podpiec w piekarniku na złoto. Teraz na jednej połówce kładziemy liść sałaty, na nim naszą pastę następnie pomidor i świeżą paprykę. Zamykamy wszystko drugą połówką bułki i gotowe:)

Aż się do nas uśmiecha:)

Smacznego!



wtorek, 12 lutego 2013

Sałatka do kanapki

Dzień dobry:)

W Szwecji co roku organizowany jest konkurs na najbardziej innowacyjną i pożywną kanapkę zwany MACK SM. Startują w nim zawodnicy z całego kraju, bo cieszy się on ogromną i stale rosnącą popularnością. Konkurencja jest duża, a kanapki coraz bardziej wymyślne. Zasady są następujące: jury ocenia smak, wygląd, użyteczność, innowacyjność, efektywność produkcji i łatwość konsumpcji. "Pragniemy podkreślić, że ostatnie kryterium, jest bardzo ważne bo powinieneś być w stanie zjeść kanapkę tak, aby nie zabrudzić się i by nie wypadło z niej nadzienie. Dobrym sprawdzianem jest zjedzenie kanapki w czasie jazdy, trzymając ją tylko w jednej ręce" - mówią organizatorzy.
Jednak ja nie startuję po sławę na północnej ziemi. Po prostu nabrałem smaka na pyszną kanapkę, dlatego postanowiłem przygotować sałatkę urozmaicającą, a co? - Przeczytajcie dalej.



Potrzebne produkty:
- puszka groszku konserwowego
- jogurt
- 3 jajka
- łyżka majonezu
- papryka
- sól i pieprz

Przygotowanie jest niezmiernie proste. Jajka gotujemy na twardo. W tym czasie, w misce łączymy ze sobą jogurt, majonez, sól oraz pieprz i mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Potem dorzucamy groszek z puszki (oczywiście bez płynu), jajka pokrojone w kosteczkę. Teraz już wszystko razem mieszamy i sałatka gotowa:)

Moja propozycja podania
Dużą bułkę kroimy na pół i zapiekamy w piekarniku, aż się zarumieni. Na jedną połowę kładziemy liść sałaty, a na nią naszą sałatkę. Teraz kładziemy ze dwa - trzy plastry pomidora i zamykamy drugą połową bułki.

Smacznego!


A TUTAJ można nakarmić oczy propozycjami zwycięzców szwedzkiego konkursu:)

poniedziałek, 11 lutego 2013

Köttbullar - swedish style

Witajcie!

Wczoraj nie dałem rady zrobić wpisu, ponieważ miałem sporo lepienia. Z ilości składników jakie zaraz podam wychodzi 90 szwedzkich klopsów. Ale może zacznę od początku...


Potrzebne produkty:
- mięso mielone wieprzowe 0,8 kg
- mięso mielone wołowe 0,45 kg
- 2 jajka
- 4 łyżki bułki tartej
- 400 ml mleka
- miód i musztarda
- cebula
- sól i pieprz
- masło do smażenia

Szwedzkie klopsiki są sztandarowym daniem naszych sąsiadów z Północy. W zasadzie nie różnią się zbytnio od naszych polskich kotletów mielonych.
Aha, pamiętajcie, aby mięso kupić w tradycyjnym sklepie mięsnym, a nie w hipermarkecie, bo ja już nie wiem, co oni tam tak naprawdę mielą poza mięsem...
Bułkę tartą wsypujemy do naczynia z mlekiem i odstawiamy, od czasu do czasu mieszając.
Bierzemy dużą miskę i wkładamy do niej mięso, miód, musztardę, sól, pieprz i wbijamy jajka. Następnie wszystko to razem mieszamy.



Cebulę kroimy jak najdrobniej potrafimy i szklimy na patelni z dodatkiem masła. Nie jestem dobry w krojeniu cebuli dlatego, aby była jeszcze drobniejsza, potraktowałem ją blenderem. I całą dodajemy do mięsa. Wlewamy również mleko z bułką tartą. Teraz to wszystko znowu mieszamy i wkładamy do lodówki na 20 min., żeby się przegryzło.


Przydałby się asystent
Lepienie kulek nie jest specjalnie skomplikowane. Przynajmniej teraz, kiedy już wiem, że trzeba ręce zmoczyć wodą. Mięso nie przykleja się i klopsy wychodzą naprawdę okrągłe. U mnie z tej ilości produktów co podałem wyszło 90 sztuk, a u Was?


Köttbullar smażymy na maśle obracając na patelni. I to byłoby na tyle. Można je podawać z ziemniakami i borówkami. Świetnie do nich również pasuje ogórek kiszony.

Skål:)

sobota, 9 lutego 2013

Sobotni poranek

Witajcie!

Weekend nastał i możemy oderwać się od codziennych zajęć, czyli start do sprzątania mieszkania... Niee, żartowałem! Można wstać później, delektować się słońcem za oknem, odpalić ulubioną muzykę i zagotować wodę na herbatę.

Dzisiaj proponuję proste, ale jakże smaczne śniadanie:)


Potrzebne produkty:
- jajka (ilość zależna od upodobań)
- pieczywo tostowe graham
- masło
- sól

Postanowiłem zrobić ten wpis, bo czasami łapię się na tym, że nie pamiętam ile czasu powinienem gotować jajka na miękko. Sprawa jest dość poważna, gdyż nikt nie lubi, kiedy jajko po obraniu okazuje się zbyt miękkie. Mniej problematyczne, ale też wkurzające potrafi być jajko ugotowane na twardo. Dla tego od teraz będę miał tu małą ściągawkę;)

1,5 min.
Jajka myjemy (koniecznie, bo wiadomo skąd wychodzą) i wkładamy do garnka z wodą. Następnie  wstawiamy na "palnik". Ważne: gdy woda zacznie się gotować, bulgotać oznacza to, że należy odczekać jeszcze 1,5 min., a potem zdjąć garnek z płyty i schłodzić zimną wodą.

Pieczywo tostowe wkładamy do piekarnika, jak najbliżej górnej grzałki i ustawiamy temperaturę na 150 st.C. Ten sposób opiekania tostów jest dosyć absorbujący. Chwila nieuwagi i chmura czarnego dymu przysłoni nam drogę do kuchni. A więc pilnujemy tostów i przekładamy je, aby równomiernie się ozłociły. Może toster jest lepszy, ale nie będę miał z niego dziewięciu ciepłych chrupiących kromek w tej samej chwili.

Tosty smarujemy masłem i już śniadanie gotowe. Życzę wszystkim smacznego oraz udanego wypoczynku, a tym co właśnie wyjechali na ferie 60 cm śniegu pod nartami.


piątek, 8 lutego 2013

Sałaty czar

Dzisiaj wczesna pobudka. Zanim jeszcze słońce wstało my byliśmy już na nogach. Czekała na mnie żmudna praca nad kilkoma wariantami kosztorysu inwestycji, którą właśnie skończyliśmy projektować. A jak wiadomo nic tak nie pobudza do myślenia jak świeża, zielona i smaczna sałatka grecka!


Potrzebne produkty:
- mix sałat z rukolą (do kupienia gotowy zestaw)
- olej z oliwek
- ser feta (półtłusty)
- sól, pieprz, bazylia
- cytryna


Bierzemy dużą miskę i wrzucamy mix sałat. Według napisu na opakowaniu produkt jest myty, więc oszczędzamy dużo czasu. Sypiemy sól, bazylię i pieprz. Mieszamy zawartość miski.
Fetę kroimy w kosteczkę i wrzucamy do sałatki. Trochę mieszamy, ale delikatnie, żeby zbytnio tego sera nie uszkodzić. Teraz skrapiamy wszystko cytryną i oliwą.
Można powiedzieć, że śniadanie gotowe. Do tego proponuję podać świeże bułki z masłem lub np. grzanki.


Życzę wszystkim smacznego!
Udanego dnia, a i jeszcze bym zapomniał - zaczyna się weekend:)

czwartek, 7 lutego 2013

Tłusty czwartek - start!

Witajcie!

Dzisiaj jest tłusty czwartek, a to dobry powód, żeby przygotować słodką przekąskę. Od rana biłem się z myślami - czy mają to być faworki, pączki, a może po prostu coś kupić? I wtedy wpadłem na pomysł potrawy, której smak pamiętam z dzieciństwa - to racuszki.  Więc do dzieła!


Potrzebne produkty:
- 30 g drożdży
- 0,5 kg mąki
- 2 jajka
- 420 ml mleka
- cukier (dwie łyżki powinny wystarczyć)
- olej
- sól

Jak to mówią, czas to pieniądz, więc nie zwlekając dłużej wstawiamy mleko na palnik i trochę podgrzewamy. Wrzucamy do niego drożdże, cukier, jajka i dwie szczypty soli oraz wlewamy nie wielką ilość oleju. Co do cukru, to lepiej nie dodawać go za dużo, bo potem ciasto będzie się przypalać. Mieszamy produkty, aż wszystko dobrze się rozpuści.



Do dużej miski wsypujemy mąkę i dodajemy do niej naszą drożdżową miksturę. Mieszamy wszystko do momentu aż składniki się połączą, a powstałe ciasto nie będzie się zbytnio lepić.

Pora przykryć miskę serwetką i odstawić w ciepłe miejsce. Tu na pomoc przyszedł mi piekarnik, który bardzo lekko rozgrzałem. Okazał się świetnym miejscem, bo ciasto nieomal uciekło mi z miski. Po 1,5 godzinie zabrałem się za smażenie racuchów.



Na patelnię wlewamy olej (ja miałem rzepakowy) tak, żeby przykrył dno. Czekamy aż się rozgrzeje i już możemy nakładać ciasto. Jako, że robiłem to pierwszy raz w życiu to nie obyło się bez drobnych kłopotów. Za podpowiedzią Kasi wyposażyłem się w dwie łyżki. Jedną z nich nabierałem ciasto, a drugą, mokrą zsuwałem je na patelnię. Jakoś to szło po chwili racuszki wyglądały tak jak powinny. Smażymy je z obu stron, do czasu aż się zarumienią.

Teraz pozostaje tylko wyciągnąć cukier puder, marmoladę, polewę czekoladową i co, kto tam jeszcze lubi i już można świętować tłusty czwartek. Ciekawe czy tylko w Polsce, co chwilę są jakieś święta?


Życzę wszystkim czytelnikom smacznego i wracam do jedzenia:)
Aha, z podanej przeze mnie ilości produktów wychodzi tyle racuchów, że trzy osobowa rodzina powinna się spokojnie najeść. W razie potrzeby zawsze można wszystko przemnożyć przez dwa lub trzy;)

środa, 6 lutego 2013

Żurek nie tylko od święta

Sprawa jest prosta: pieczeń skończyła się wczoraj. Była pyszna, ale z ciekawości następnym razem wypróbuję przepis Pani Basi S., z komentarza pod tym wpisem.
Dzisiaj czas na jakąś zupę. Dawno nie mieliśmy żurku, więc decyzja zapadła bardzo szybko. Chociaż w pierwszej chwili chciałem zrobić spaghetti w wersji wegetariańskiej, bo mniej jest z tym pracy;)


Potrzebne produkty:
- kość ze schabu
- boczek wędzony
- włoszczyzna (gotowy zestaw)
- ziemniaki (około 1 - 1,5 kg)
- 4 ząbki czosnku
- 400 ml żuru
- 2 liście laurowe
- sól, pieprz i majeranek
- chrzan (najlepiej z motylkiem)
- 1 cebula

Garnek raz i dwa
Do dużego garnka wlewamy 2,6 litra wody, wkładamy kość i gotujemy. Nie czekając myjemy włoszczyznę oraz ziemniaki. Preferuję dodawać dużo ziemniaków do zupy, dlatego, że u nas jest ona zazwyczaj pierwszym i ostatnim daniem obiadowym:) Ziemniaki, boczek i cebulę kroimy w kostkę. Marchewkę, por i pietruszkę w talarki, a seler tak jak się da;) Jeśli pokroicie inaczej to i tak będzie dobrze. Aha, czosnek miażdżymy. 


W drugim garnku gotujemy ziemniaki trochę na twardo, bo inaczej w zupie powstanie z nich nieokreślona papka. Pamiętajmy o dodaniu soli.

Patelnia trzy
Ziemniaki się gotują, a kości już są ugotowane, więc do wywaru wrzucamy pokrojoną włoszczyznę i liście laurowe. Rozgrzewamy patelnię i wrzucamy na nią boczek. Gdy się zarumieni dodajemy cebulę, a po chwili por i wszystko razem  jeszcze przez chwilę smażymy.


Nie rozgotowujemy warzyw
Przynajmniej ja tak robię, bo nie lubię, gdy są rozgotowane. Do tego słyszałem, że twardsze są mniej tuczące. Sprawdzamy więc czujnie ziemniaki i włoszczyznę.
Teraz pozostaje nam już tylko zawartość patelni przełożyć do garnka z wywarem, posolić i popieprzyć do smaku, a na koniec sypnąć porządnie majerankiem. Następnie wrzucamy ziemniaki i wlewamy żur. Mieszamy zupę dodając jeszcze chrzan i czosnek. Radzę próbować co jakiś czas to, co powstaje, bo kuchnia lubi zaskakiwać.

Talerz cztery
Zupa jest już gotowa i można ją serwować głodnym domownikom. Często zamiast na kościach, żurek gotuję na surowej białej kiełbasie i do misek, po nalaniu zupy, wkładam jajko ugotowane na twardo. Jeżeli ktoś lubi kwaśne potrawy, to niech eksperymentuje z ilością żuru oraz chrzanu. Można też wkropić cytrynę. Aha, jest zwyczaj podawania ziemniaków oddzielnie na talerzyku. Zresztą sposobów jest wiele, żeby sobie urozmaicić jedno danie. Tym bardziej, jeżeli ma gościć na stole jeszcze przez dwa lub trzy dni.


Życzę smacznego i sukcesów w kuchni:)

wtorek, 5 lutego 2013

Kuchnia skandynawska w Polsce lat 90-tych

Välkommen!

Od dłuższego czasu obiecywaliśmy sobie z Kasią, że opiszemy na blogu pewną książkę, którą otrzymaliśmy od naszych serdecznych znajomych. Sami odkryli ją w ciemnych zakamarkach antykwariatu. Są jeszcze ludzie, którzy takie miejsca prowadzą i tacy, którzy je odwiedzają. Autorem tajemniczej publikacji jest Teresa Cichowicz-Porada, a jej tytuł brzmi: "Kuchnia skandynawska". Nasi przyjaciele wiedzą co lubimy;)
 

Pozycja ta została wydana w 1991 roku, a kiedy napisana? Nie wiadomo. We wstępie dowiadujemy się, że głównym kryterium doboru przepisów była dostępność produktów na naszym rynku, a raczej ich niedostępność. Dlatego potrawy z łososia, kawioru, małży, banana czy ananasa pojawiają się tylko na "gościnnych występach", bardziej jako ciekawostki. Dzięki temu czytelnik w tamtych czasach był w pełni świadomy charakteru kuchni skandynawskiej, a jednocześnie nie zaprzątał sobie głowy potrawami niemożliwymi do zrealizowania. Dla młodego pokolenia iPhona może to być niezły science fiction.


W opisywanej pozycji nie znajdziemy przepisów, jak wyraziła się autorka, szokujących nasze podniebienia, czyli na przykład sławnego już na całym świecie surströmming. Ale co tam! Z następnej wizyty w kraju Wikingów przywieziemy puszkę tego skandynawskiego przysmaku i przeprowadzimy degustację. Podobno, najlepiej otwierać ją w głębokiej, leśnej głuszy, z daleka od ludzkich gospodarstw.

Mimo to książka jest bardzo ciekawa i zawiera masę przydatnych przepisów. Kilka z nich postaram się zrealizować, a przebieg zmagań oraz efekty zaprezentuję tutaj na blogu. 


Ha en bra dag!